literature

Szkolne jatki - fourth scene

Deviation Actions

AnnAquamarine's avatar
Published:
219 Views

Literature Text

ODSŁONA CZWARTA
„I’m coming up…!!!”


Denin Buczynka
Urodzona: 15 X
W: USA – L.A.
Ulubiona marka: Honda
Marzenie motoryzacyjne: Kawasaki Ninja ZXR
Komunikatywność: english, Deutsch, polski, italiano Y

Tranka Wasservoll
Urodzona: 14 XII
W: Italia – okolice Maranello
Ulubiona marka: Ferrari
Marzenie motoryzacyjne: Lamborghini Diablo 6.0 VT
Komunikatywność: Deutsch, english, italiano, polski, trochę japoński

Tutka Kulineczka
Urodzona: 25 IV
W: Polska – Warszawa
Ulubiona marka: Maserati
Marzenie motoryzacyjne: Ferrari Enzo
Komunikatywność: english, español, gaelic, polski

Zgierka Zgierski
Urodzony: 29 XII
W: Polska – Warszawa
Ulubiona marka: Lotus
Marzenie motoryzacyjne: Subaru Impreza WRX
Komunikatywność: english, polski, rosyjski, francuski


DZIEŃ NASTĘPNY
Wyjechali z Danielem zapoznać się z trasą. Jechała wolno. Pilot robił notatki szepcząc pod nosem coś po francusku do siebie. Tranka wpatrywała się w drogę.
-Zanotuj, że mogę się gibnąć na tym zakręcie – rzekła.
-Że co możesz?
-Gibnąć. Znaczy zapisz, żebym zwolniła wcześniej niż zwykle.
-Już to uczyniłem – odparł Elana.
-Jak ty mnie znasz! Co ja bym bez ciebie zrobiła!

Radius wrócił do domu, rzucił kluczyki od motoru na szafkę i padł na kanapę w dużym pokoju – on też miał dziś biologię z Madame Vassal. Włączył telewizor. Eurosport i „Rally Magazine” Reporter krążył wśród zawodników.
-O, Tranka Wasservoll! Chodź, chodź! Jak samopoczucie przed rajdem?
-Świetnie! – odparła z uśmiechem. – Samochód jest świetnie przygotowany! Nie powinno być niespodzianek, jak kilka rajdów temu! A i my damy z siebie wszystko!
-Ostatni raz, jak jechałaś w Australii, to było jeszcze w klasie juniorów, pamiętasz?
-Oj tak! Wypadliśmy z trasy na ostatnim os’ie i Sordo zabrał mi zwycięstwo! Ale teraz się nie dam! – zaśmiała się.
-Co zrobisz, jak zostaniesz mistrzem świata? – spytał jeszcze reporter.
-Czy zostanę, czy nie, to wiem, że pierwsze co zrobię to wreszcie się wyśpię! – rzekła dziewczyna.
- Jak zwykle optymistka! Tranka Wasservoll!
Chłopak wpatrzył się w ekran. Ta osoba miała w sobie coś. Wyczuwał w niej wewnętrzną siłę. Ogromną siłę. Radius przymrużył oczy.

Paul, szef teamu Subaru wszedł do garażu, szukał wszędzie swojej podopiecznej i skierowali go tu. Było już późno i zasadniczo wszyscy się zebrali do hoteli. Ale ona nie. Siedziała przy rajdówce, z zamkniętymi oczami, położyła się na masce, przytulona do swojego ukochanego samochodu.
- Tranka... – powiedział cicho. Otworzyła oczy.
- O, szefie... – podniosła się.
- Co robisz?
- Rozmawiam z nim – pogładziła dłonią ciemnobłękitną blachę. Zaśmiał się.
- Jakkolwiek jutro nie pojedziesz – zaczął. – Choć wiem, że to dla ciebie ważne i nie chcę, żebyś sobie pomyślała, że dla mnie to sobie możesz rajd odpuścić – przerwał. – Jakkolwiek byś nie pojechała, to dziękuję za mistrzostwo konstruktorów!
- To ja dziękuję, że postawiliście na mnie! Na szesnastoletnią dziewczynę...
- Byłaś najlepsza – odparł. – I to bezdyskusyjnie! Tamci nawet nie mogli się z tobą równać!
- Ale to i tak był szok dla całego świata. Że szesnaście lat i w dodatku dziewczyna – westchnęła.
- Ej, tak nie mówi mistrz świata!
- Będę nim dopiero w niedzielę, to mogę sobie mówić!
Gdy Tranka wyszła, mężczyzna popatrzył na samochód i coś mu przyszło do głowy. Zadzwonił do szefa Subaru.

Komórka Denin rozśpiewała się Metallicą i „The unforgiven”. Oderwała się od książki. „O, nie!” – spojrzała na wyświetlacz. Ale odebrała.
- Ciao, mi bella! – rozległo się w słuchawce. Rossiek speaking of course.
- Co chcesz? – odpowiedziała mile.
- Co robisz?
- Uczę się, jutro klasówka.
- Z czego?
- Z układu pokarmowego pierścienic – dodała oschle, a nuż pierścienice go zniechęcą.
- Za tydzień u was na torze będą testy F1, więc się pojawię! – stwierdził uradowany.
- I co?
- Tak tylko, uprzedzam fakty.
Pogadali jeszcze chwilę. Denin bardzo lubiła tego zakręconego Włocha. On ją lubił za to bardziej. Ale nie umiała się z nim związać na stałe. Fajnie było jak szli razem na imprezy. Kilka razy spotkali się, jak to określa Tranka, w celach konsumpcyjnych, ale... Musiała wreszcie coś z tym zrobić, przecież nie mogło to trwać tak wiecznie. Czasem już miała ochotę mu powiedzieć: koniec, jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale Valentynek potrafił zawsze ją przekonać, żeby się spotkali. Westchnęła. Zauważyła też, że ostatnio często jej myśli zaprząta Zgierka. Miała taki plan, że skoro Tranka go zna, to ona będzie się kręcić koło przyjaciółki. Niby to przypadkiem.

DZIEŃ PONASTĘPNY (56)
Pierwszy dzień rajdu

Tranka ziewnęła.
- A to co? – przeraził się Elana.
- Kurna spać nie mogłam! – odparła. – Ale bez obaw!
- Mam nadzieję.
Popatrzyli jeszcze na siebie.
- Jak się nie uda to rzucamy tę robotę! – rzekł Daniel.
- Mowy nie ma!
- Więc się uda!
I ruszyli na pierwszy OS.

- Kurczaki! – rzekła wjeżdżając w kolejne zakręty.
- Nie przeklęłaś?!?!? W lewo ostry nawrót, wolniej! – odparł Elana.
- Staram się! – zmieniła bieg. – Pokonam tego francuskiego Oleba choćby nie wiem co! Nawet ten cholerny australijski kurz na tej cholernej nawierzchni mnie nie...
- Skoncentruj się!
- Jestem skoncentrowana jak koncentrat pomidorowy!
- To skup się!
- Jestem skupiona jak... – nie dokończyła. - Po prostu skupiona...
- Nie chcę wiedzieć! Bardzo lekko w lewo!
Oboje wybuchnęli śmiechem.

Tutka trzepnęła ręce Strolcha, trzymane na dodatek przez Maciusia, który zaklinał, że jego kumpel ma paraliż i potrzebuje cudownego uzdrowienia, po czym obie z Denin uciekły w kierunku sali gimnastycznej.
- Powiedz – zwróciła się Denin do koleżanki. – Skąd masz te moce?
- Chyba zawsze je miałam. Mama nie zdziwiła się, jak w wieku trzech lat twierdziłam, że słyszę myśli innych ludzi i przenoszę przedmioty siłą woli. Im byłam starsza, tym lepiej nad tym panowałam. Zdaje się, że tutaj nasze talenta się przydadzą! Ci Najeźdźcy...
- Przynajmniej jest rozrywka – podsumowała Buczynka.
- Ach, Kolczas! – jakieś panny przebiegły tuż obok nich i rzuciły się na osobnika, którego imię westchnęły z takim uwielbieniem.
- Ten nowy... – szepnęła grobowym głosem Tutka.
- Mi też się nie podoba, choć jest przystojny i sympatyczny.

Tranka dojechała do strefy serwisowej i wysiadła z samochodu z wyrazem głębokiego uniesienia na twarzy.
- Moi kochani! – zawołała do mechaników i rzuciła się kilku na szyję. – Jakże cudownie mi autko przygotowaliście, to normalnie odpadam!
- Nie odpadasz! – Tom też się cieszył. – Prowadzisz, dziewczyno, po pierwszym dniu! Normalnie prowadzisz!!!!! Jutro ci tak odpicujemy tą brykę, że będziesz miała godzinną przewagę!
Wieczorem wyszła się przejść. Choć była masakrycznie zmęczona, potrzebowała tego. Prowadziła, ale to był dopiero pierwszy dzień rajdu, a przewaga nie była dla Oleba nie do odrobienia – dwie minuty. Całe szczęście, że samochód sprawował się rewelacyjnie. Najmniejszej usterki nie było. Wracając do hotelu, przystanęła przed wejściem i ujrzała obok jakiegoś kolesia. Był całkiem, całkiem. Krótkie blond włosy, niebieskie oczy. Ubrany w koszulkę i spodnie. „Hmm...” – zamyśliła się. Podszedł bliżej. „O, rany! To przecież Oleb!?!?!?” Zauważył ją. Spojrzeli na siebie z przymrużonymi oczami. To chyba nie był początek wieloletniej przyjaźni.


DZIEŃ KOLEJNY (57)
Drugi dzień rajdu

Czekali z Elaną na początek wyścigu. Przetarła oczy. Miała wrażenie, że ten unoszący się dookoła pustynny pył ma wszędzie, nie zależnie od tego, czy się wykąpie czy nie. Po przejeździe samochodu przez kilka minut nie było nic widać na drodze, ten, kto miał to szczęście i wpadł w chmurę kurzu, mógł wylądować na drzewie lub w rowie.
- Mam nadzieję, że nie wpadniemy na kangury! – rzekł Daniel.
- O to się nie martw! – odparła Tranka z uśmiechem.
- A co? Rozmawiałaś z nimi i poprosiłaś, żeby nie wbiegały na drogę?
Powstrzymała się, żeby się nie roześmiać.
- Żebyś wiedział! – powiedziała, nie musiał wiedzieć, że tak było w rzeczywistości.
- Teraz my! – zawołał nagle jak natchniony i rzucił się do auta.

- Trzynasty oes! – zawołała. – Mój ulubiony!
- Przez ten hop? – spytał pilot.
- Też. Jest zajebisty. I przez wodę. Szkoda, że nie mogę stać z boku i obserwować jak wjeżdżamy w tą rzeczkę, kałużę czy co tam...
Po piętnastym os’ie wciąż prowadzili. Jednak Oleb też nie dawał za wygraną. „Dwadzieścia sześć i cztery dziesiąte przewagi...” – pomyślała Tranka.
- Uważaj na rowy po prawej stronie! – powiedział spokojnie Elana. Niektórzy piloci krzyczeli, emocjonowali się. Daniel zawsze mówił spokojnie, wolno. – Zabraniam ci wypadać z trasy! Po prostu zabraniam. A jeśli już to nie na prawą stronę.
- Staram się! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Było strasznie wyboiście, kurz przysłaniał nieco widok, a do tego droga była wąska. Aż sama się sobie zdziwiła, że jedzie tak agresywnie i jeszcze nie wylądowała na drzewie. Pnie rosnących wokół eukaliptusów śmigały tylko, obraz rozmywał się przy takiej prędkości. Dosłownie na granicy bezpieczeństwa. Nagle wjechali w chmurę pyłu. – Kurrrrr.....czaki! – dała po hamulcach. Subaru zrobiło się nadsterowne ślizgając się na kamyczkach i obróciło w bok.
- Tylko nie na prawą stronęęęę... – jęknął Elana.
Dodała gazu i w ostatniej chwili, przed stoczeniem się w rów, samochód ruszył do przodu.
- Skręcaj, Tran!
Z rykiem silnika rajdówka odjechała od zgubnego krańca drogi. Ruszyli wolno przez obłok pyłu. W końcu udało się wyjechać. Nie zastanawiali się, ile czasu stracili, trzeba było jechać dalej i odrobić straty.
Drugi dzień zakończył się po dwudziestym os’ie. Tranka wpatrzyła się w czasy kierowców. „Oleb 2:17:01,8 (1) Wasservoll +32,3 (2)” – głosiła tablica. Głowa opadła jej na kolana.
- Ej! – zawołał Daniel. – Uszy do góry! Jutro wygramy! A teraz idź do hotelu odpocząć. Już!
- Ta...

Oleb westchnął. Był zmęczony. Pogoń za młodą pilotką Subaru kosztowała go wiele wysiłku, choć prowadził po drugim dniu rajdu, to czekał ich jeszcze trzeci. Decydujący i najgorszy. Tuż przy hotelowej recepcji zobaczył rozmawiającą z obsługą dziewczynę w krótkiej sukience. Stała tyłem i opierała się o kantorek. Powoli przesunął wzrok od czarnych sandałów na wysokiej koturnie do góry, dokładając w myślach kilka określeń. Wtedy odwróciła się. Gdyby jadł albo pił, to by się zakrztusił. „Wasservoll!!!!!” Znienawidzona rywalka. Rzuciła mu pełne złości, wyzywające do walki spojrzenie. Odpowiedział tym samym. (Niemożliwe! Te pełne optymizmu błękitne oczęta nie zrobiły by tak ^^ - dop aut)

DZIEŃ COŚTAM.... ^^;
(trzeci dzień rajdu)

Podczas przerwy serwisowej Tranka stała z boku i prawie waliła głową w słupek podtrzymujący namiot mechaników. Wszyscy krzątali się wokół sprawdzając każdy szczegół auta.
- Szlag mnie trafia!!!! – zacisnęła zęby.
- Spokojnie! – Elana był uosobieniem cierpliwości.
- Tak się starałam...
- Jest dobrze!
- Nie jest! – oderwała się od słupka. – Jak to możliwe, że mamy z Olebem równe czasy?!?!
- Damy radę! – pilot próbował uspokoić koleżankę.
- Czyli... – Tranka popatrzyła na niego.
- Wszystko rozstrzygnie się aż na Super OS’ie...

Denin i Steve siedzieli przy telewizorze i obgryzali paznokcie. Nie mogli być na miejscu z Tranką, ale oglądać musieli. Steve udawał spokojnego ale Denin czuła, że przejmuje się strasznie.  Wiedziała, że kocha je obie jednakowo, mimo iż ojcem nie jest ani jednej ani drugiej, ale czasem miała wrażenie, że Tranka jest dla niego kimś szczególnym. „Pamiątką po jej matce...” – przemknęło Buczynce przez głowę. Ale nie kontynuowała dalej tej myśli, bo oto podali wyniki przed ostatnim odcinkiem specjalnym.
- COOOOOO!?!?! – wrzasnęli oboje.

Siedzieli z Danielem już w Subaru. Gdzieś tam za nimi mieli wystartować Oleb wraz ze swoim pilotem Citroenie. Zaraz mieli ruszyć do ostatniego super OS’u.
- Wymienili to sprzęgło, prawda? - denerwowała się.
- Wymienili
- Sprawdzaliśmy wszystko, prawda?
- Sprawdzaliśmy
- Wygramy i zostaniemy mistrzami świata, będziemy super sławni, bogaci i w ogóle ?
- Wygramy!

- Wolniej – usłyszała głos Elany. Nie mogła wolniej. Była maksymalnie skoncentrowana, nie czuła już emocji ani zdenerwowania, tylko nawierzchnię drogi i obroty silnika. Poprzednie dwa OS’y wygrali, ten też muszą. Ostatnie kilometry, ostatnia pętla. Najgorsze bedzie wyczekiwanie potem na wyniki Oleba. Ale to nie ważne w tym momencie. „Szybciej!” Gnała jak szalona, na maksymalne ryzyko. Musiała postawić wszystko na jedną kartę. – Tranka, wolniej – rzekł Daniel między jednym komentarzem a drugim.
- Spoko! – rzuciła tylko. „Szybciej, zrób to dla mnie!” – skierowała swoje myśli do silnika Subaru. Zawsze jej się wydawało, że samochody to żywe istoty i tak z nimi rozmawiała. Może to jej się tylko tak na mózg rzuciło, ale silnik zaczął jakoś radośniej pracować. „Jeszcze trochę!” Daniel spokojnie objaśniał ostatni zakręt.
Prosta, przed ostatni zakręt, w lewo i meta. Meta już prawie. Przejechała przez prowizoryczne barierki.
- Już! Tranka zwolnij! – prawie krzyknął Daniel. – Konieeec!
- O matko! – zwolniła i zatrzymała się. Zdjęła kask i oparła się o kierownicę.
- Musimy dojechać jeszcze... – pilot się przeraził stanem dziewczyny.
- Wiem, do strefy serwisowej... – wydyszała. – Już się ogarniam! Co z naszym czasem?
- Na razie pierwsi.
- Na razie... Kurna, właśnie tego nie lubię w rajdach! W wyścigach to już by było wiadomo.
Nie musieli długo czekać.
Mechanicy rzucili się na nią jak tylko wysiadła z samochodu.
- Udało się?!?! Udało się!?!? – nie mogła uwierzyć. – No mówcie!!!
Tom podleciał i złapał ją w pół.
- Taaaak! Taaak!
Wtedy zobaczyła wyniki z ostatniego etapu Wasservoll Subaru Impreza WRC 8:55,9 a pod spodem... Pod cholernym spodem... Aż nie mogła uwierzyć! Oleb Citroen Xsara WRC +2,6.
- Aaaaa! – wrzasnęła, wyrwała się z objęć mechaników i rzucili się z Danielem sobie na szyję. – Wygraliśmy, wygraliśmy!!!! – otarła oczy z łez. Przytuliła się do maski swojego samochodu nie zważając, że był w pyle i rozgrzany po jeździe. – Kocham to maleństwo!!!
A potem była impreza, szampan i owacje kibiców. Nawet uścisnęli sobie z Olebem ręce i wymienili uśmiechy.
- Dajmy spokój! – rzuciła Tranka. – Przynajmniej było zabawnie do końca, nie?
- Racja, tylko nie wiem, czy z nerwów nie wyląduję w szpitalu na jakiś czas – odparł radośnie. – Ale tak sobie myślę, że w przyszłym sezonie...
- Zrobimy powtórkę? – ucieszyła się.
- Jasne!
Jednak uniknęli ścieżki wojennej. Tak czy inaczej oboje zrobili niezłe zamieszanie jako debiutanci. Zdetronizowali starych wyjadaczy.

Denin się rozpłakała, lecz Steve zachował kamienną twarz. Był dumny jak jasna cholera. Ale za każdym razem jak Tranka wsiadała do samochodu, jakiegokolwiek, przeszywał go dreszcz.
Wszystko przedstawione w dużym uproszczeniu (po prostu to jest dość skomplikowane wszystko więc uprościłam i nieco przemieszałam fakty ale to nic :D ) i chwilowo bez jatek, ale to tylko przerywnik taki ;)
Comments7
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Ciepson's avatar
No masz mega + za dzwonek Metallicy :D
I co widzę? Już nie liczymy dni? ;3
Nyo i wiedziałem, że wygra, bo jakżeby inaczej? :D